Po latach absolutnej dominacji Red Bulla i Maxa Verstappena, Formuła 1 wchodzi w nowy rozdział – bardziej otwarty, mniej przewidywalny, znacznie bardziej ekscytujący. Trzy pierwsze wyścigi sezonu pokazały, że stawka się wyrównała, a McLaren – z Lando Norrisem i Oscarem Piastrim – wyrasta na nieoczekiwanego lidera walki o mistrzostwo świata. Co już wiadomo teraz, kiedy jesteśmy po pierwszych rozstrzygnięciach?

McLaren, czyli coś więcej niż rewelacja
Zespół z Woking wyraźnie przyspieszył jeszcze w końcówce poprzedniego sezonu, ale to, co zobaczyliśmy na Albert Park, nie było jednorazowym błyskiem. McLaren przywiózł do Australii pakiet poprawek, które z miejsca zadziałały. Norris zdobył pole position i dowiózł zwycięstwo, a Piastri był tuż za nim – bez pomocy przypadków, SC czy kar.
Na torze, na którym przez ostatnie lata królował Red Bull, dominował pomarańczowy bolid. „To nie był idealny wyścig, ale bolid prowadzi się znakomicie” – mówił po zwycięstwie Norris. W stawce pełnej niepewności McLaren wydaje się dziś najbardziej kompletnym zespołem.
Red Bull: koniec absolutnej przewagi
Jeszcze rok temu takie słowa byłyby herezją. Ale dziś Verstappen nie wygrywa z automatu. Mimo że wciąż jest niezwykle szybki i bezbłędny w wyścigach, jego przewaga techniczna zniknęła. Nowe przepisy, szczególnie dotyczące podłogi i aerodynamiki, mocno wpłynęły na filozofię RB21.
W dodatku pojawiły się wewnętrzne napięcia – nie tylko związane z kontrowersjami wokół Hornera, ale też coraz częściej mówi się o możliwym odejściu Verstappena po sezonie. Red Bull musi teraz odpowiedzieć na pytanie, którego dawno nie zadawał: jak wrócić na szczyt?
Jak oglądać mecze za darmo w STS TV?
- Rejestracja na www.STS.pl (kod: BETONLINE na bonus 760 PLN)
- Obstawienie dowolnego meczu
- Przejście do zakładki „Zakłady live”
- Wybór transmisji meczu
Ferrari – wielkie nazwiska, wielka presja
Dołączenie Lewisa Hamiltona do Ferrari wywołało lawinę emocji. W wieku 40 lat Brytyjczyk próbuje po raz ostatni zdobyć ósmy tytuł – z zespołem, który nie zdobył mistrzostwa od 2008 roku. Na razie wyniki nie rzucają na kolana – Leclerc i Hamilton jeżdżą solidnie, ale brakuje im tempa wyścigowego.
Ferrari jednak nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa. Zespół zapowiada duży pakiet poprawek na Imolę, a Hamilton przyznał, że jego decyzja o odejściu z Mercedesa była „najtrudniejszą w życiu, ale konieczną”. Czy przyniesie efekt?
Mercedes i… nadzieja
Z odejściem Hamiltona Mercedes postawił na młodość – i na Antonellego. 18-letni Włoch, o którym mówi się jako o „nowym Schumacherze”, już w debiucie zdobył punkty. Ale to George Russell jest dziś liderem zespołu. Choć Mercedes nie ma jeszcze tempa na walkę o zwycięstwa, ich bolid wygląda na bardziej przewidywalny niż rok temu.
W Brackley nikt nie mówi o tytule – ale wszyscy mówią o odbudowie. Russell sam przyznaje: „Nie musimy być najlepsi teraz. Musimy być najlepsi wtedy, gdy inni się potkną.”
Środek stawki: Alpine w opałach, Williams blisko sensacji
Walka o punkty w środku stawki zapowiada się równie emocjonująco. Alpine, z Jackiem Doohanem i Gaslym, nie zdobyło jeszcze ani jednego punktu – zespół ma problemy z aerodynamiką i nadmiernym zużyciem opon. Williams, z kolei, zaskakuje: Albon kilkukrotnie otarł się o Q3, a zespół zapowiada kolejne poprawki.
Sauber i Haas walczą, by nie zamykać stawki. Zdobycie choćby punktu dla tych ekip wciąż będzie sztuką – ale w sezonie, w którym nawet liderzy nie są pewni wygranych, wszystko jest możliwe.
Co dalej?
Sezon dopiero się rozkręca, ale już teraz można powiedzieć: Formuła 1 odzyskała nieprzewidywalność. McLaren wygląda na faworyta, Red Bull nie ma już komfortu dominacji, a za ich plecami czai się kilku graczy, którzy jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa.
Jeśli ten trend się utrzyma – a wszystko wskazuje, że tak – sezon 2025 może przejść do historii jako początek nowej ery F1. Ery bez jednego dominatora. Ery z prawdziwym wyścigiem – nie tylko na torze, ale i w padoku. Warto śledzić, jak prezentuje się w STS oferta na jutro i sprawdzać na bieżąco kursy, a co za tym idzie – faworytów.