Miesiąc po GP Las Vegas mieszkańcy zmęczeni bałaganem. Koszt imprezy – 800 mln dolarów.
GP Las Vegas: 800 mln w błoto?
Las Vegas, miasto znane z przepychu i ekstrawagancji, zmaga się z kontrowersjami po niedawnym wyścigu Formuły 1. The Strip, znana z prestiżu, miesiąc po zawodach wciąż obfituje w pozostałości imprezy. Na ulicach widać rusztowania, tymczasowe oświetlenie, świeży asfalt i pachołki. Mieszkańcy i turyści, zmęczeni bałaganem, wyrażają swoje niezadowolenie.
„To koszmar,” skarżą się turyści, często nieświadomi, że pozostałości to efekt GP Las Vegas. Nieustający bałagan i przeszkody stwarzają problemy w codziennym życiu miasta, a mieszkańcy zastanawiają się, czy korzyści z wyścigu są warte tego zamieszania. „Czy taka impreza naprawdę była nam potrzebna?” – pytają z frustracją mieszkańcy, tęskniąc za spokojniejszymi czasami.
Pracownicy hoteli przy Koval Lane i Harmon Avenue narzekają na zablokowane drogi i bałagan po wyścigu. Hałas nocnej rozbiórki toru utrudnia życie mieszkańcom i turystom. „Zamykano ulice na wiele tygodni przed wyścigiem, co powodowało chaos w komunikacji miejskiej. Czy to było nam naprawdę potrzebne?” – pyta zaniepokojony pracownik hotelu.
Mimo że Las Vegas żyje z turystyki, miejscowi zastanawiają się, czy miasto potrzebuje Formuły 1. „Nie potrzebujemy Formuły 1 do promocji,” mówi mieszkaniec Koval Lane. Średnia cena hotelu podczas wyścigu była niższa o 24% niż miesiąc wcześniej.
GP Las Vegas, najdroższy wyścig w historii Formuły 1, został zorganizowany przez Liberty Media. Kosztował 800 mln dolarów, w tym 200 mln na grunt pod padok i 80 mln na ceremonię otwarcia z gwiazdami takimi jak Jared Leto czy Kylie Minogue.
Kontrowersje nie ominęły także kibiców. Ceny biletów spadły z 1645 do 1000 dolarów z powodu słabego popytu. Max Verstappen krytycznie ocenił wyścig: „W tym wyścigu chodzi głównie o show, nie rywalizację.” Aktualny mistrz świata podkreślił, że gwiazdy muzyki i filmu w padoku były bardziej zainteresowane blaskiem fleszy niż wyścigiem.
GP Las Vegas, pomimo kontrowersji, ma zapewnione miejsce w kalendarzu Formuły 1 do 2033 roku. Czy kolejne edycje przyniosą zmiany i zyski, jak zakłada Liberty Media, pozostaje pytaniem otwartym.
Czytaj także:
- Davide Brivio opuszcza Alpine, kończąc z F1
- Kryzys władzy w Formule 1 – Te wydarzenia przejdą do historii F1 jako pośmiewisko
- FIA Umorzyła Śledztwo w „Aferze Wolffów”